Damy radę
Ten optymistyczny tytuł postu spowodowany jest ostatnio moim lepszym samopoczuciem. Jakoś daję sobie radę w tej trudnej rzeczywistości, mimo, że pracy “jak na lekarstwo”, a sytuacja z epidemią niespecjalnie poprawia się. Staram się bardzo rzadko wychodzić z domu, a zakupy nadal robię internetowo.
W moim ogrodzie co jakiś czas zakwitają nowe rośliny, dlatego spacer po nim nigdy nie jest nudny. Cudowny śpiew ptaków i zapachy kwitnących kwiatów wspaniale wpływają na mój nastrój.
Uwielbiam czytać, a ponieważ dosyć szybko pochłaniam książki, cieszę się, gdy przy okazji są grube, bo wtedy mogę się nimi nasycić do woli. Najbardziej lubię książki oparte na faktach historycznych lub biografie. Ostatnio przeczytałam dwie wspaniałe powieści (na zdjęciu powyżej), które także Wam polecam.
Nadszedł także czas, aby w doniczkach na tarasie posadzić zioła. Najwięcej zawsze umieszczam w nich sadzonek mięty, bo potem zużywam ją w dużych ilościach do napojów, które świetnie gaszą pragnienie w upalne dni.
Ostatnio kupiłam bardzo fajny i praktyczny żeliwny kociołek, w którym można przygotować świetny gulasz na przykład z indyka, cukinii, cebuli, czosnku i pomidorów i podać go z kluskami (tak, jak na zdjęciu poniżej),
Można także upiec w nim pyszny chleb.
Tym razem upiekłam go z czosnkiem. Składniki: 450 g maki pszennej, 150 g maki orkiszowej, 500 ml ciepłej wody, 30 g drożdży świeżych lub 8 g drożdży suchych, łyżeczka cukru i 1 1/2 łyżeczki soli oraz 6 ząbków czosnku. Przepis: drożdże zalewam 50 ml wody dodaję cukier i mieszam. Do drugiej miski wsypuję mąkę i sól. Przepuszczone przez prasę ząbki czosnku dodaje do mąki, zalewam wszystko wodą i dodaję rozpuszczone drożdże. Ciasto odstawiam do wyrośnięcia na 30-50 minut. Żeliwny garnek wkładam z pokrywką do piekarnika na 250 st. Gdy garnek jest już nagrzany ( 15 minut), wyjmuję go ostrożnie i na dno sypię odrobinę mąki, następnie wkładam wyrośnięte ciasto. Na wierzchu spryskuję je lekko wodą, posypuję płatkami owsianymi i mąką, a następnie nacinam ostrym nożem. Chleb piekę w temperaturze 220 st. ok. 40 minut, a następnie zdejmuję pokrywkę i przez 10-15 minut zapiekam górną część chleba. Wspaniale pachnie, jest naprawdę pyszny i na dodatek zdrowy dzięki zawartości czosnku.
W tym tygodniu przygotowałam także marnowane parówki. Kupiłam – cielęce, które moim zdaniem bardzo dobrze smakują w marynacie. Zalałam je gorącym roztworem octu (3:1 z wodą), dodałam pokrojoną cebulę, kilka ząbków czosnku, kawałek ostrej papryki, ziarna pieprzu, ziela angielskiego i jałowca (po 5-6 sztuk). Wszystko zamknęłam w słoiku, jak jeszcze było gorące. W ciągu kilku dni parówki zrobią się idealne do zjedzenia, najlepiej “na zagrychę”. Przydały się w sam raz na moje urodziny, które obchodziłam tym razem niestety w dość ograniczonym gronie.
Jeden z prezentów mam nadzieję przyniesie mi dużo szczęścia, szczególnie, że dany został od serca.
Życzę Wam dużo zdrowia.
Świetnie. Smakowite potrawy, humor lepszy. Każdy taki szczegół jest na wagę może nie złota ale zdrowia na pewno. I ja wreszcie kupiłam kilka sadzonek kwiatów i staram się przyozdobić moją oazę zieleni, czyli balkon. Tytuły książek intrygujące. Ja też dużo czytam odważyłam się pójść do biblioteki wymienić książki. Domowe zaczynam już drugi raz czytać. Słońce za oknem to też słoneczne pozdrowienia ślę.
Masz rację Olu teraz zaczynają się liczyć rzeczy, które kiedyś wydawały się codzienną normalnością i rutyną. Na pewno balkon będzie ślicznie wyglądał i dawał większe ukojenie w te trudne dni. Książki ciekawe i warto je przeczytać. Ja także czasem czytam książki po kilka razy, bo tak naprawdę ich odbiór co kilka lat może być zupełnie inny, w zależności od wieku i sytuacji osoby je czytającej. Dziękuję za pozdrowienia. Również we Wrocławiu jest bardzo słonecznie i ciepło. Miłego dnia.
Witaj Krystyno. I znowu zainspirowałaś mnie swoimi propozycjami kulinarnymi i książkowymi. Ostatnio piekliśmy z moją rodzinką smaczne drożdżówki z owocami i racuchy z jabłuszkiem. Było pyszne i szybko wszystko zniknęło. Zajrzałam również do księgarni (oczywiście internetowej) i zamówiłam sobie, tak w ramach prezentu z okazji Dnia Matki, Twoją książkę i jeszcze kilka do poczytania. Kupiłam przy okazji moim wnukom książeczki na Dzień Dziecka. Wystarczyło przeczytać tytuł Twojego dzisiejszego wpisu i od razu humor mi się poprawił. W moim ogrodzie mięta tez już intensywnie pachnie. Jeśli tylko pogoda dopisuje to dużo czasu spędzam grzebiąc w ziemi. Teraz widzę bardziej, że tu… Czytaj więcej »
Witaj Magdaleno. Bardzo mi miło, że jestem w stanie zainspirować Cię moimi postami. Drożdżówki były na pewno pyszne, a ich wspólne przygotowywanie spowodowało, że stały się pewnie jeszcze lepsze. Takie proste rzeczy potrafią w zdecydowany sposób poprawiać nasze samopoczucie, dlatego warto je robić. Cieszę się, że kupiłaś także moją książkę i mam nadzieję, że będzie Ci pomocna. Myślę, że wiele osób doceniło teraz “grzebanie w ziemi” i w związku z tym brakuje czasem niektórych sadzonek w sklepach :)))))). Dziękuję serdecznie za życzenia i serdecznie ściskam.
To prawda, ja też już mam nieco lepszy nastój. Po prostu uczymy się żyć w nowej rzeczywistość… Może więc warto wrócić do prezentowania kolejnych stylizacji? Bardzo na to czekamy! Pozdrawiam serdecznie – Sylwia
To świetnie, że i Twój nastrój uległ poprawie. Moim zdaniem na powrót jest jeszcze za wcześnie, tym bardziej, że jestem w wiekowej grupie ryzyka. Ja także na to czekam z niecierpliwością, na razie jednak pracuję nad pewnym projektem, w którym się Wam niebawem pokażę (ok 4 czerwca). Pozdrawiam serdecznie.
Muszę spróbować Twojego przepisu na chleb.
W wolnym czasie, kiedy panuje epidemia i nie możemy zbyt często spotykać się z naszymi przyjaciółmi, dobrze jest zatroszczyć się o swój własny ogródek albo po prostu wyjść na spacer. 🙂